Strony i linki

19 lutego 2015

Koty - dwa spotkania


Dzień Kota przypada 17 lutego i obchodzony jest od 1990 roku, a więc już od 25 lat. Nie miałam o tym pojęcia! Gdy zobaczyłam na innych blogach kocie podobizny i tytuły nawiązujące do kociego święta, przypomniałam sobie, że i ja mam "swoje" koty. Nieco po czasie, ale i ja chciałabym jakoś uczcić Dzień Kota  :-) .
Czy kot czający się w chaszczach lub wędrujący po łące winien znaleźć się w moim, poszukującym roślinek (ewentualnie owadów) obiektywie? Winien czy nie, i tak "złapałam" dwa, a raczej dwie Kocie Osobistości.
Pierwszego kota, tego rudo-białego, zastałam pośród roślinności nad brzegiem Dużego Stawu. Prawdopodobnie on pierwszy mnie zauważył, a swoją obecność zdradził szelestem poruszonych traw. Szłam ścieżką wzdłuż stawu z włączonym aparatem, rozglądając się na boki w poszukiwaniu celu. Zdjęcie poniżej jest pierwszym, które uwieczniło owego kota (zaznaczam, że wszystkie ujęcia zrobiłam z odległości ok. 1,5 m). Z pewnością umknął mi moment (kadr), kiedy to kot zmierzył mnie wzrokiem i skonsternowany, wycofał w zarośla.
Teraz udaje, że go nie ma, ale bystrym okiem spogląda w kierunku, skąd zapewne przyszedł i dokąd chciałby czmychnąć.

Kot domowy  (Felis catus,Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus)

Na dwóch kolejnych zdjęciach (tym na samym początku oraz poniższym) zarejestrowałam kota, który przyczaił się w chaszczach. Jego bystre oczy wpatrzone w mój obiektyw (we mnie) są czujne i uważne, a w głowie powstaje plan spektakularnej ucieczki...

Kot domowy  (Felis catus,Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus)

To ostatnie zdjęcie - kot znów nieco się uniósł, z miną niewiniątka patrzy lekko w bok wzrokiem nieco... nieobecnym. Wystarczył jednak ułamek sekundy, gdy spuściłam go z oczu (chciałam zmienić ustawienia aparatu), by ten jednym, dłuuugim susem wystrzelił z zarośli na ścieżkę i sprintem oddalił się na bezpieczną odległość kilkunastu metrów. W następnej chwili zniknął w zaroślach po przeciwnej stronie ścieżki.

Kot domowy  (Felis catus,Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus)

       A tu zupełnie inne spotkanie z bardzo osobliwym kotem. Początek października, późne popołudnie, właśnie zamierzam opuścić Łąkę Wschodnią, jednak po drodze wciąż coś pstrykam. Przystanęłam na wąskiej ścieżce, bo oto przechodzi mężczyzna z niedużym psem na smyczy. Ustąpiłam nieco, mężczyzna i pies mijają mnie gęsiego. Myślę - koniec karawany, a tu idą jeszcze dwa koty. Jeden długowłosy (szary lub bury) z czerwoną obróżką na szyi, a za nim kot w smokingu.
Kot z obróżką należał do ekipy pana i psa, reagował nawet na imię i niemal zachowywał się jak pies - na wezwanie swego właściciela, po krótkiej chwili zawahania (na mój widok), wyminął mnie i ruszył dalej. Co innego kot w smokingu (nie uważacie, że koty czarno-białe - te z krawatem i białymi łapkami) sprawiają wrażenie kotów... ubranych? Ja, zwłaszcza po spotkaniu z tym przedziwnym kotem, odniosłam wręcz wrażenie, że był on... przebrany! Przebrany za kota.

Kot domowy  (Felis catus,Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus)

Był czysty i zadbany, przez długą chwilę sądziłam więc, że odczepił się od "karawany", ale pan go nie przywoływał. Kot zatrzymał się obok mnie, spojrzał gdzieś przed siebie - pomyślałam, że boi się mnie wyminąć. Okazało się, że nie - kot rozważał jakieś za i przeciw i wyraźnie zdecydował się na moje towarzystwo. Kiedy go wspominam, nie opuszcza mnie wrażenie, że chciał mi coś "powiedzieć". Niestety, poza jakimś rodzajem przekazu "jestem więcej niż tylko kotem", nie potrafię określić słowami tej specyficznej relacji. Kot w ogóle się nie bał, przez kilka minut towarzyszył mi w odległości jednego kroku. Nie łasił się i nie przymilał, nie miauczał, niczego się nie dopraszał, jednak te jego spojrzenia i pozy świadczące o jakiejś mentalnej sile zdumiewały mnie, zasiewając ziarno dziwnej niepewności.
Nie są to zdjęcia upozowane i nie przedstawiają kota, którego z trudem udało mi się uchwycić w bezruchu. Jest to kot nie wiadomo skąd, który z własnego wyboru obdarzył mnie swoim towarzystwem. Gdy zatrzymywałam się on rozkładał się na ziemi albo przysiadał w pobliżu, czekał cierpliwie (czas dla niego nie istniał) i często spoglądał z uwagą jakimś... hipnotyzującym (oceniającym?), niekocim wzrokiem. Czułam się tak, jakby to nie był kot, lecz coś, co używało kociego ciała. Gdy ja ruszałam z miejsca, ruszał i on - o krok przede mną, jakby mnie prowadził.

Kot domowy  (Felis catus,Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus)
Kot domowy  (Felis catus,Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus)
Kot domowy  (Felis catus,Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus)
Kot domowy  (Felis catus,Felis silvestris catus, Felis (silvestris) domesticus)

Nigdy nie miałam ani kota, ani psa, choć kiedyś bardzo chciałam. Nie znam się więc na kociej psychice i zachowaniach. Fotografować też za bardzo nie potrafię, ale zapytam Was, a zwłaszcza posiadaczy kotów - czy i Wy dostrzegacie w tym kocie, w jego spojrzeniu, coś OSOBliwego?

..181.

kot zdjęcia, czarno-biały kot, rudo-biały kot, kot przyczajony, kot w zaroślach, kot zdjęcia chwile zachwycone


11 komentarzy:

  1. Rzeczywiscie wyglada jak przebrany - czarna marynarka i maska a la Cat Woman :)
    Wyraz twarzy bardzo powazny. Jakby mówil "A teraz posluchaj mnie uwaznie"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie umaszczone koty widywałam niejednokrotnie, ale ten wydał mi się wyjątkowy przez swoje zachowanie. Też odniosłam wrażenie, że ma coś do powiedzenia, a jednocześnie jakby był świadomy mojej niekumatości.

      Usuń
  2. rudzielec śliczny :D A ten czarny poważny i dostojny :) mam w domu takiego właśnie "kota w smokingu" :) nigdy nie patrzyłam na niego w ten sposób, a teraz już chyba zawsze będzie kojarzył mi się z elegancją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla pełni obrazu kota w smokingu, słowo "skarpetki" koniecznie trzeba zamienić na "mankiety" :-)

      Usuń
  3. Ło matko, kot w czarnej marynarze:D spojrzenie i fejsa ma takie mądre i poważne, że nie zdziwiłabym się jakby zaczął recytować szekspirowski dramat:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odniosłam wrażenia, że kot był w poetyckim nastroju, prędzej spodziewałabym się, że przemówi ludzkim głosem, tylko zastanawiał się jakich słów użyć. Ostatecznie zdecydował się na jakąś mowę ciała - te jego spojrzenia, wyczekujące pozycje, jakaś determinacja... Może kiedyś odgadnę co to miało znaczyć :-)

      Usuń
  4. Świetne zdjęcia! A ten barwny korowód uchwyciłaś? Takie psi kot to mógł być maine coon, one faktycznie zachowują się jak psy. Mój podaje łapę :D Mam właśnie takiego czarnuszka w smokingu i białych skarpetkach, widziałaś go pewnie w chwalisiach u Kanionka. Ma białego wąsa. A jest dziewczyną!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, korowodu nie uwieczniłam - z braku dogodnej perspektywy oraz ewentualnego sprzeciwu pana. Poza tym ów kot, który zaczął mi towarzyszyć, pochłonął moją uwagę bez reszty :-). Twój kot też jest piękny! Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  5. kota z kotami dostać można... nie tylko z okazji dnia kota.

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczny ten jest ten czarny kot.

    OdpowiedzUsuń