12 listopada 2018

O fruczakach gołąbkach i wiesiołku powabnym

Spotkać fruczaka gołąbka, który, gdy usiądzie, wygląda jak ćma, a kiedy fruwa, przypomina kolibra - to nadal wielka gratka. Możliwe jednak, że za jakiś czas (w związku z ocieplaniem się klimatu) motyle te staną się całkiem powszechne, a nawet znajdą sposób, by u nas przezimować. Bo na razie fruczaki podobno tylko do nas przylatują z południa Europy, składają jednak jaja i od lipca możemy obserwować drugie pokolenie koliberków.
Czy uwierzycie, jeśli powiem, że wybrałam się do Grecji chyba głównie po to, by ratować życie fruczaków gołąbków?! Pewnie, że byłoby dziwne, gdybym się przy tym upierała, a jednak... około 150 razy uwalniałam te motylki ze śmiertelnej pułapki. Czy uratowałam ich właśnie tyle? Wątpię, gdyż były tak łakome, że prawdopodobnie wiele z nich ponownie popełniało ten sam błąd.

Popatrzcie - czy często można spotkać taki widok? Fruczak gołąbek, znany też jako dłużniec gwiaździk, siedzący na kwiatku w zupełnym bezruchu?? Przecież to niesłychane, nienormalne, prawda? A jednak wielokrotnie to widziałam.

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

W drugiej połowie września greckie lato także miało się ku końcowi, choć było znacznie cieplej niż u nas. W tym czasie, oprócz pojedynczych bielinków i kilku malutkich modraszkowatych (chyba) widziałam mnóstwo fruczaków gołąbków, czasem po kilka-kilkanaście jednocześnie np. na kwiatach niedużego krzewu lantany pospolitej. Wszystkie motylki miały się dobrze i miło było je obserwować.

Na widok takiego motyla jak ten, ścisnęło mi się serce. Spójrzcie na trzy kolejne kadry (wykonane w ciągu minuty. To wieczność!) - są podobne i przedstawiają tego samego osobnika. Wówczas byłam przekonana, że dokumentuję martwego fruczaka. Nie ruszał się od dawna, nawet gdy zbliżyłam rękę i uniosłam kwiat.

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

Nie byłam pewna czy martwy fruczak jest dobrze widoczny, więc oderwałam jeden z płatków kwiatu. I nic. Nie ma nadziei, pomyślałam.

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

Zrobiłam powyższe zdjęcie przytrzymując szypułkę kwiatu i nagle... martwy dotąd motyl zatrzepotał skrzydłami! Szybko rozmontowałam pułapkę i mały koliberek zyskał drugie życie ;-)

Równie często spotykałam takie oto "wentylatorki":

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

Czy domyślacie się na czym polegała tragiczna sytuacja tych fruczaków?

Za okrutną śmierć wielu, jakże wielu fruczaków gołąbków odpowiada ta oto roślina, wiesiołek powabny (Oenothera speciosa), posadzony m.in. na hotelowej rabacie. Roślinę tę po raz pierwszy widziałam (i podziwiałam) w Botaniku, krótko przed swoimi wakacjami.

wiesiołek powabny Oenothera speciosa

Wiesiołek powabny, zwany też okazałym, ma ładne jasnoróżowe kwiaty o średnicy ok. 5-6 cm, z czterema żyłkowanymi płatkami, żółtym środkiem i oryginalnie wyglądającym czterołatkowym słupkiem.

wiesiołek powabny Oenothera speciosa

Kwiaty wiesiołków zapylane są przez ćmy. Jak dotąd wszystko się zgadza, a jednak... NIE!

wiesiołek powabny Oenothera speciosa

Bowiem wiesiołek powabny pochodzi z Ameryki Północnej, gdzie fruczak gołąbek w ogóle nie występuje. Problem (dramat!) polega na tym, że trąbka fruczaka nie pasuje do kielicha wiesiołka powabnego. Dochodzi do tego, że fruczak zanurza ją głęboko, ale potem nie może uwolnić swojej ssawki z, być może, zbyt ciasnej lub nieoczekiwanie zaciskającej się gardzieli kwiatu. Najpierw walczy - bezustannie machając skrzydełkami, przesuwając się na różne strony, nawet na tył kwiatu, a jego ssawka dodatkowo zaplątuje się pomiędzy płatkami. Potem motyl opada z sił i nieruchomieje. Na pewno żyje przez pewien czas, ale wkrótce umiera. Nie ma dla niego żadnego ratunku, nawet zwiędły już kwiat nie rozluźnia uścisku - smutny był to widok.
A wiecie jak ratowałam fruczaki?

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

Zaczęło się od tego, że na moich oczach fruczak odwiedził kwiat, na który akurat patrzyłam i już na nim pozostał - szamotał się wokół centrum kwiatu, ale nie mógł odlecieć. Motyla, wiadomo, nie można dotykać (na pewno bym go uszkodziła), zatem co robić? Zaczęłam ostrożnie oddzierać płatki. Najczęściej trzeba było usunąć wszystkie, czasem jeden lub dwa, a bardzo rzadko zdarzało się, że gdy tylko uchwyciłam szypułkę kwiatu, motyl sam się uwalniał (możliwe, że dzięki mojemu uciskowi kielicha czy szypułki, kwiat rozluźniał śmiertelny uścisk). Niemal zawsze, po usunięciu płatków trzeba było umiejętnie wyrwać słupek. Dopiero wówczas kanał, w który wsunięta była ssawka, rozszerzał się na tyle, że motyl mógł swobodnie ją wydostać.
Przegląd wiesiołkowej rabaty przeprowadzałam niekiedy kilka razy dziennie! Fajne było to, że pewna pani (rodaczka) zainteresowała się tym, co robię, nauczyła się jak ratować fruczaki i przez kilka dni... czyniła to z dużym zaangażowaniem :-)

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

Najczęściej uwolniony motyl odlatywał w swoją stronę, bywało jednak i tak, że wpadał pomiędzy wiesiołki i długo tam pozostawał. Być może był tak strasznie zmęczony i zestresowany, że potrzebował godziny lub dłużej, by powrócić do normalnego funkcjonowania.

Poniżej kilka niezbyt wyraźnych ujęć fruczaka gołąbka (zapewne z pierwszego pokolenia, które przyleciało do Polski) goszczącego niespodziewanie wśród lawendy wąskolistnej w poznańskim Botaniku. Zrobiłam je 15 czerwca. Wtedy trochę żałowałam, że nie wyszły ostrzejsze, lecz teraz uważam, że właśnie tak POWINNY prezentować się wszystkie fruczaki - na zdjęciach, a zwłaszcza w naturze :-D

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum

fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum


I jeszcze mapka zaczerpnięta z Wikipedii:

Zasięg występowania fruczaka gołąbka:
kolor niebieski – miesiące letnie,
kolor zielony – całorocznie,
kolor żółty – miesiące zimowe.




fruczak gołąbek (Macroglossum stellatarum) - link 1, link 2, link 3, link 4,
zawisakowate - link 5,
wiesiołek powabny (Oenothera speciosa) - link 6link 7,



u83.77.    (241)





11 komentarzy:

  1. ależ cudny wpis :-) dziękuję :-)


    takiego gołąbka jak na ostatnich zdjęciach widziałem w tym roku u mnie, na szałwii omszonej i kłosowcu kudos coral - zgadzam się, tak POWINNY wyglądać wszystkie fruczaki :-)

    a opowiedziana historia to niesamowity kolejny argument za tym, aby być bardzo ostrożnym przy wprowadzaniu obcych gatunków, jak widać nieprawidłowe relacje międzygatunkowe są często nie do przewidzenia

    Marek z Wlkp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma za co :-) Mam nadzieję, że fruczaki nauczą się bezpiecznie korzystać z nektaru tego wiesiołka. Może te, które przeżyły tę przygodę, jakoś przekażą ostrzeżenie/wiedzę kolejnemu pokoleniu?

      Usuń
  2. Tyle prób by schwycić tego koliberka w obiektywie... Dla mnie wciąż za szybki! Pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja nie miałam problemu, by sfotografować tego motyla. Cóź, nie doczytałeś, koliberku Maksie ;-)

      Usuń
  3. Brawo. U mnie w ogródku żadne pułapki na nie nie czekają, a mam dla nich i ketmię i budleję więc nie raz po kilka sztuk w jednym "stadzie" oglądam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za Wikipedią:
      Dorosłe osobniki odżywiają się nektarem, preferując bogate w nektar kwiaty o długich i wąskich kielichach, dlatego też do często przez nie wybieranych należą następujące rodzaje roślin: wiciokrzew, ostrogowiec, jaśmin, werbena, budleja, tytoń, pierwiosnek, fiołek, lilak, żmijowiec, floks, pelargonia i czyściec.
      Choć wymienione tu menu fruczaków jest bogate, to jednak każdy kto spotkał tego motyla dorzuciłby jeszcze jakiś rodzaj roślin. Ja dorzucam lawendę, lantanę, lucernę i wiesiołka.

      Usuń
    2. To ja dorzucę mydlnicę.

      Usuń
  4. Tragedia na rabatce... Biedulki, ciekawe czy zapamietuja zeby juz wiecej nie pic z tych kwiatów?
    A zdjecia przesliczne, male garbate koliberki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatniego dnia pobytu obserwacja jednego fruczaka wielce mnie pokrzepiła. Otóż odwiedził on około dziesięciu kwiatów wiesiołka i do żadnego nie zapuścił się zbyt głęboko (nigdzie się nie zakleszczył!). Może był to jeden z tych, które uratowałam? Widziałam nawet jak zwija swą ssawkę na czas przelotu do następnego kwiatu :-)

      Usuń
  5. Aniko, zaskoczyłaś mnie swoją historią, opisem ratowania fruczaków. Bardzo mi się to spodobało i szczerze gratuluję wszystkich akcji ratowniczych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam zaskoczona rolą jaka mi przypadła, ale gdy udało mi się uratować pierwszego motyla, miałabym wyrzuty sumienia nie interesując się więcej rabatą wiesiołków-pułapek. Dziękuję i pozdrawiam :-)

      Usuń