Coraz lepiej poznaję Mój Las i już wiem, że nie jest on niezmierzony. Ba, mam wrażenie, że się kurczy. Idąc wgłąb, niby w nieznane, wkrótce trafiam na ścieżkę, która wyprowadza mnie z gęstwiny drzew.
Miło jest być witanym kwiatami, zwłaszcza, gdy wcale się nie ich spodziewamy - ani powitania, ani kwiatów.
Pewnego razu, a było to tak niedawno, po uroczym spotkaniu z małym, brązowym motylkiem, zorientowałam się, że czas już wracać z mojej długiej (lecz zawsze za krótkiej!) wyprawy. Idąc ścieżką, którą ktoś już wydeptał, wkrótce i nagle znalazłam się na poboczu jezdni częściowo okalającej Mój Las. Choć się śpieszyłam (przynajmniej tak wypadało), z przyzwyczajenia i zaskoczenia, że leśny czar prysł, idąc wzdłuż jezdni przyglądałam się roślinności, ot, tak, na wszelki wypadek. Przeszłam zaledwie kilkanaście kroków, gdy spotkałam ją, kwitnącą jakby dla mnie. Wysoka na półtora metra, pomimo skrzywionej łodygi, kwitła pięknie, przeciskając się sprytnie pod gałązkami rosnącego przy niej drzewka.
Nigdy wcześniej nie widziałam naparstnicy rosnącej dziko, jednak od razu ją rozpoznałam. Chwila kontemplacji nad cętkowanymi naparstkami, kilkanaście zdjęć zrobionych w pośpiechu, a potem - z motylkiem i naparstnicą w głowie, droga powrotna minęła mi jak mgnienie.
 |
Naparstnica purpurowa (Digitalis purpurea L.) – została rozpowszechniona na ziemiach polskich w XVIII-XIX w. jako roślina ozdobna i samorzutnie rozprzestrzeniła się w środowisku. |