Zapragnęłam znaleźć się w jakimś inspirującym miejscu, by w końcu wziąć w garść nowy aparat i zacząć pstrykać. Wbrew pozorom (radości ze zrealizowania marzenia po latach oszczędzania i analizowania parametrów niezliczonych aparatów fotograficznych), kiedy w końcu dokonałam zakupu, coś się we mnie zablokowało. Aparat spoczywał w futerale tygodniami (wraz z obiektywem makro - poszalałam, a co!), a mnie nie chciało się zrobić choćby jednego zdjęcia. Nie miałam ochoty pstrykać byle czego, ale chyba najbardziej zżerała mnie trema - czy nauczę się posługiwać nowym aparatem?!
Chciałam się wściec na siebie za to, że oto jest co fotografować, mam do dyspozycji taaaki aparat, brakuje tylko umiejętności posługiwania się nim (taka wyrafinowana forma zachęty, by poczuć determinację do nauki i ćwiczeń :-D ).
Poza pojedynczymi fotkami popełnionymi bez przekonania podczas zwiedzania pawilonów, aparat przydał mi się w dwóch miejscach - przy sadzawce, w której pływały żółte lub żółto-białe karpie Koi oraz w pawilonie sukulentów.
Tak więc, na przełamanie pierwszych lodów, prezentuję kilka zdjęć żółtych (i łakomych) torped, śmigających przed moim obiektywem. Było dość ciemno, one szybkie i zwrotne, nieskore do pozowania, ja nieco bezradna, ale... zadowolona, że w końcu coś drgnęło!
Karp koi (Cyprinus rubrofuscus Koi) – udomowiona, ozdobna forma hodowlana, a dokładniej nieformalna grupa kolorowych wariantów karpia amurskiego. Nazwa koi jest skrótem pochodzącym od japońskiego nishiki-goi (karp brokatowy). |