Któregoś dnia wyszłam trochę bez celu i pomysłu na zdjęcia. Nie, żebym kiedy indziej wielce go miała (zwykle odwiedzam którąś z pobliskich łąk), ale jakoś nic mi nie sprzyjało: nie miałam wiele czasu, słońce świeciło bardzo ostro, a wiatr kołysał wszystkim, co mogłabym sfotografować. Skręciłam wiec w pierwszą napotkaną uliczkę z zamiarem odwiedzenia pewnego zacisznego miejsca, gdzie być może kwitnie powojnik i rosną olbrzymie osty. Nie doszłam tam jednak, bo oto przy jednej z mijanych posesji, zauważyłam przedziwną roślinę. Na pierwszy rzut oka była ot, taka sobie, brudno różowawo-brązowawa (nie potrafię inaczej określić jej barwy), więc prawie nie zwróciłam na nią uwagi. Jednak gdy ją minęłam, po chwili dotarło do mnie, że jest w niej coś niezwykłego! Żółte, bardzo wyraźne pręciki (słupki??) "świecące" jak maleńkie diody, ułożone w kształt koła lub... prostokąta! Wróciłam zatem, by dokładnie się jej przyjrzeć. I tak, nie bacząc na słońce wypalające kolory, zaczęłam fotografować.
Nie mam pojęcia co to za roślina o przedziwnych kwiatach, których prędzej spodziewałabym się w głębinach jakiegoś tropikalnego morza. Zauważyłam jedynie jej łodygę, także przedziwną, przypominającą... kłos (?). Roślina rosła za ogrodzeniem, niemal pokładając się na ziemi, lecz jej kwiatostan przedostał się na zewnątrz.
Oto ona. Przedstawiam zdjęcia pojedynczych kwiatów (średnica ok. 1,5 cm). Można zauważyć, że każdy z nich wygląda nieco inaczej. Cały kwiatostan zmieścił się w jednym oczku siatki ogrodzenia. Wszelka pomoc w ustaleniu nazwy znaleziska będzie mile widziana.