Myślę, że na opis mojego obecnego stanu ducha zwyczajnie szkoda słów, a czas poświęcony jego zgłębianiu wart byłby tylko tych słów. Na szczęście - nadzwyczajnym chyba trafem - natknęłam się na zdjęcia wykonane w lipcu na botanicznej łące. Choć nie czuję się na siłach, by wymieniać gatunki roślin czy jakkolwiek skomentować te kadry, to przynajmniej odrobinę nostalgicznie się uśmiecham.
Myślę że miałaś wielką przyjemność wrócić do wspomnień letnich łąk a my z Tobą. Zapachniały kwiaty i zaszumiały trawy.
OdpowiedzUsuńTak, od razu nastrój mi się poprawił :-) Zapachniało, zaszumiało, no i to światło...
UsuńOj, od razu weselej! A te łąkowe łany kwietne w naturze aż tak piękne nie są. Zrobiłaś je na bóstwa ;-) Nawet ostrożenie wyglądają szlachetnie.
OdpowiedzUsuńHa, to chyba nie są ostrożenie! To są chyba chabry driakiewniki. Niestety, gdy było już za późno na sprawdzenie w naturze, zorientowałam się, że na tej łące rosły chyba dwa gatunki - różniły się liśćmi, kwiaty podobne (nie mam weny, by dochodzić jaki to mógłby być drugi gatunek chabru).
UsuńA łany wyglądały pięknie (przecież brzydkich bym nie fotografowała!!) :-)
Ale podobne! Też astrowate, tylko u tych chabrów kwiaty bardziej kudłate. I pewnie nie kłują jak osty. No tak ja się znam na roslinach!
UsuńJak miło powspominać. Jeszcze trochę i znowu będzie.
OdpowiedzUsuńAch, to "trochę" strasznie mi się dłuży!
UsuńJest taka pora, gdy na łące kwitną dziesiątki kwiatów, latają owady, jest ciepło, a noc trwa krótko? Słyszałem, że jest, a u Ciebie, Aniko, znajduję potwierdzenie tej wieści.
OdpowiedzUsuńCieszę się, bo czasem mam nieodparte wrażenie, że tylko zmyślam :-)
UsuńPamiętacie jak w filmie Amelia bohaterka przeprowadza niewidomego mężczyznę przez jezdnię po drodze opowiadając mu co widzi dookoła? No zobaczmy, co my tu mamy… Pyszny biały baldaszek to marchew zwyczajna (Daucus carota), a za nią z boczku nieśmiało wygląda chaber łąkowy (Centaurea jacea). Kroczek dalej… żółte kwiatki na pierwszym planie to rumian barwierski (Anthemis tinctoria). Za nim w pięknym niebieskim kolorze pręży się jakiś przetacznik (Veronica sp.). Tu i ówdzie grubiutkie dziewanny, przygotowujące się do kwitnienia i prześwietlona słońcem kępa kostrzewy. Ale zaraz zaraz, co to za amarantowy kwiatek widoczny jest po lewej? Taki kolor i taki pokrój pasuje do wierzbownicy kosmatej, ale to raczej nie ona, bo nie pasuje tu siedliskowo. Wierzbownica lubi mieć mokro w nóżki, a inne roślinki mówią, że w tym miejscu jest sucho i ciepło. Więc to pozostanie zagadką… Idziemy dalej… No cóż…tu mam problem, bo to wygląda jak zwykła malwa (Malva rosea), uciekinier z ogródka. Ale czemu taka wątła? A może to jakiś bywalec ciepłych muraw, o którego istnieniu nie mam pojęcia? Między kwiatami tajemniczej roślinki wdzięcznie zwiesza kłoski kostrzewa czerwona (Festuca rubra). Jeszcze kroczek… Ten bladziutki na pierwszym planie to przymiotno białe (Erigeron annuus), skądinąd gatunek inwazyjny. Szarofioletowe kolczaste główki nieco z boku to mikołajek polny (Eryngium campestre) – polecam na suche bukiety ;). Widoczne są wspomniane wcześniej rumiany, w oddali chaber driakiewnik (Centaurea scabiosa) i świecące jak płomień świecy owocostany szczawiu. A tu…szaleństwo i mieszanka wszystkiego: rumian, przymiotno, maki, marchewka, chaber łąkowy…każdy pręży się by złapać ostatnie w tym dniu promienie słońca. Zatrzymajmy się na chwilkę przy lepnicy białej (Melandrium album) aby podziwiać jej rozdęty czerwony kielich, który bardziej przykuwa uwagę niż same płatki. Dojrzewające makówki (Papaver rhoeas) między kłosami perzu (Leymus repens). O, a tu lepnica rozdyma swe kielichy chroniące wewnątrz dojrzewające torebki z nasionkami, a za nią zamyślił się wrotycz pospolity (Tanacetum vulgare). Pięknie komponuje się włochata dziewanna (Verbascum sp.) z przymiotnem i rumianami. Jeszcze kroczek… zaiste rozpierzchły i bujny ten szczaw (Rumex thyrsiflorus), cieszy oko czerwonym okwiatem. I znów lepnica. W tle niewyraźne białawe główki roślinki, która najwidoczniej woli pozostać in cognito. A oto i dumna marchewa – połączenie delikatności i siły. Z boku chabry jak zwykle skromne i dystyngowane. Kawałeczek dalej – mama marchewka ze zgrabnym koczkiem. Jeszcze jeden krok i wśród zieleni ukazują się krwiste latarenki maków (Papaver rhoeas). Dalej wkraczamy w mocno zabałaganiony kawałek łączki, gdzie dominują driakiewniki i szczawie, między którymi żywot wiodą wiesiołki (Oenothera sp.) i wrotycze. I już kończymy naszą wycieczkę… jeszcze tylko rzut oka na szczaw, tym razem uboższy nieco szczaw zwyczajny (Rumex acetosa) oraz marchewkę, która w roli strażnika sprawdza, czy aby na pewno opuściliśmy ich królestwo…
OdpowiedzUsuńBotanik
Ha ha ha, jaki cudny opis! Dziękuję bardzo!
UsuńDodam tylko, że owe białe kwiatki, najbardziej ujawniające się na zdjęciu nr 10 to szyplin zielny (jeszcze nie "dojrzałam" żeby go zaprezentować. Ale obiecuję się zmobilizować).
Serdecznie pozdrawiam Panią Botanik :-)
Ekhm..szyplin zielny? Ale jak to... to jest gatunek z Polskiej Czerwonej Księgi Roślin. W Polsce ma obecnie 1 stanowisko, a 2 są wymarłe. Czy mogę zapytać skąd są te zdjęcia i skąd ów szyplin mógł się tam wziąć?
UsuńTo jest łąka założona na terenie poznańskiego Ogrodu botanicznego, więc jak najbardziej są tam rozsiewane również te rzadkie gatunki. A szyplin przyuważyłam na jednej z kwater w dziale roślin kserotermicznych.
UsuńA to różowe nieoznaczone to groszek.
Ha, to wiele wyjaśnia ;))) Pozdrawiam.
Usuń